Wczesnym popołudniem docieramy do Parku Narodowego Joshua Tree. Jest... stasznie gorąco. Wiedzieliśmy, że to pustynia, ale i tak temperatury nas zszokowały... Termometr pokazuje 45 stopni w cieniu...
Podjeżdżamy najpierw na kemping Hidden Valley, który podobał nam się z wcześniejszych opisów i którego nie można było z wyprzedzeniem zarezerwować, bo działa w systemie: first come, fist serve. Jest tu cudownie, skały o niesamowitych kształtach i oczywiście wszędobylskie urocze drzewka Jozuego. Po wyjściu z auta trafiamy na... patelnię. I nie ma tu żywej duszy! Jaki a sens rozbijać teraz w tym skwarze namiot, kiedy i tak tu nikogo nie ma?? Zaczynamy wątpić czy w ogóle to dobry pomysł, żeby spać tu pod namiotem... Kręcimy się troche w kółko, nie wiedząc co robić, kiedy przejeżdża akurat jakiś ranger. Dzielimy się z nim naszymi wątpliwościami, a on na to, że spoko, można spać, ale radzi przyjechać koło 18, kiedy powoli zacznie się ochładzać. W nocy powinno być ok. 20 stopni. Mówi też, że normalnie we wrześniu nie jest tak gorąco, ale trafiliśmy akurat na heat wave...
Robimy objazd parku, odwiedzając najciekawsze punkty widokowe. Najfajniejsze skałki to cap rock, intersection rock, skull rock, ale nie tylko... wystarczy uruchomić nieco wyobraźnię. Planowaliśmy powędrować wśród tych niesamowitych skałek, kilkoma z licznych tu szlaków, ale nie dziś w najgorętszej porze dnia... Klima w aucie działa pełną parą i wyskakujemy na ten skwar jednorazowo tylko na parę minut... Robimy się głodni i pada na McDonalds'a w pobliskiej miejscowości Twentynine Palms. Możemy chwilę pobyć w klimatyzowanym pomieszczeniu.
Na powrocie podjeżdżamy obejrzeć kaktusy Chola. Te wyjątkowo wredne rośliny strzelają kolcami przy dotyku! Podobno bardzo kiepsko się to goi, więc wybieramy opcję: obejrzeć z daleka. Samo miejsce - Chola Cactus Garden - jest niezwykle widokowe. Oprócz rzeczonych kaktusów można jeszcze podziwiać niesamowitą panoramę ogromnego plateau.
Chwilę się wahamy czy najpierw sie rozbić namiot czy podjechać na zachód słońca na punkt widokowy Keys View. Pada na to drugie i był to dobry wybór. Po drodze mijamy skały, które do społu z drzewkami Jozuego w zachodzącym słońcu wyglądają niesamowicie. Panorama z tego miejsca na okoliczne góry jest fantastyczna i bardzo rozległa.
Teraz już szybko na pole namiotowe, żeby jeszcze nie całkowitej ciemności rozbić obóz. Oprócz nas jest jeszcze tylko jeden namiot, sporo oddalony od nas, więc czujemy się zupełnie sami. Kiedy nocne niebo rozświtlą miliony gwiazd, robi się jeszcze bardziej wyjątkowo!