Poprzedniego dnia musieliśmy odespać długi i pełen wrażeń dzień poprzedni, a że pogoda znów mało ciekawa się zapowiadała, chcieliśmy przede wszystkim się wyspać. Przejechaliśmy się tylko później koło południa do Svolvaer zakupić jeszcze małe co nieco do domu. Trochę mi żal, że nie daliśmy rady się zmobilizować na safari z orłami, ale fakt, że trzeba by wcześniej wstać, a wszyscy zmęczeni i na dodatek przeziębienie nas jakieś chwyta. No i najgorsze, że dziś w nocy musimy wstać o 3, żeby odstawić siostrę ze szwagrem na ten fatalnie przesunięty lot Wizzaira do Gdańska…
Dobrze chociaż, że jak zrywamy się w środku nocy, jest jasno ;-) Niestety widoków po drodze raczej nie ma, bo znów pogoda pod psem. Droga mija bezproblemowo, żegnamy się z Rodzinką i… no właśnie, co teraz? Lot mamy wieczorem, samochód musimy oddać dopiero o 18, więc mamy cały dzień do dyspozycji. Tylko, że jedyne na co mamy w tej chwili ochotę to… iść spać. Podjeżdżamy w jakieś przypadkowe zaciszne miejsce, z dala od głównej drogi, nad wodą, układamy się jakoś w autku i natychmiast zapadamy w sen. Może 2 godzinki później, po kanapkowym śniadaniu i kawce z termosu czujemy się na tyle lepiej, żeby zaplanować dzień.
Udajemy się najpierw do Harstad, gdzie znajduje się Trodenes Church z XV wieku – podobno najbardziej na północ wysunięta średniowieczna budowla na świecie... Nie wiem czy to prawda, ale chciałabym wreszcie zajrzeć do jakiegoś norweskiego kościółka… Z lotniska to około 45 minut drogi na północ. Kościół z zewnątrz jest prostą kamienną budowlą, wewnątrz urzeka malunkami na ołtarzu i ambonie oraz pozostałościami fresków. Kiedy wychodzimy na zewnątrz zaczyna porządnie lać, więc musi nam wystarczyć zaledwie rzut oka na przykościelny cmentarz. Zaraz obok mieści się Centrum Historyczne Trodenes, gdzie kierujemy nasze następne kroki. Na początek ciacho i kawa. Potem ja postanawiam zwiedzić muzeum, a Tomek zostaje na wygodnej kanapie… No i zdecydowanie warto było zajrzeć! Muzeum nie jest szczególnie duże, ale urozmaicone, od informacji i eksponatów dotyczących kościoła, życie ludów Północy poprzez historię okolicy, od najdawniejszych czasów po ekspozycję dotyczącą obozu jenieckiego dla radzieckich żołnierzy Armii Czerwonej, którzy to więźniowie wykorzystywani byli do prac przy umacnianiu wybrzeża, budowaniu dróg itd. (w latach 1941-45 Norwegia znajdowała się pod okupacją niemiecką). Jak przestaje padać, odwiedzam jeszcze mini park etnograficzny z kościołem, domem mieszkalnym, kuźnią i zagrodami dla zwierząt.