Dziś od rana… nie możemy się ruszać. Zakwasy nieziemskie… Z wielkim trudem schodzimy na dół na śniadanie… jak paralityki ostatnie ;-)
Ze mną chyba jest najgorzej. Okazuje się, że spacery z psami, trochę tańca, jogi i pływania nie wystarczy jako przygotowanie do trekkingu… Człowiek już starszy, to i przygotować się trzeba na następny raz lepiej!
Jako, że dzień z tych mokrych i szarych, decyzja zapada błyskawiczna: dzień odpoczynkowy. Jedyną naszą aktywnością jest wyjazd do Svolvaer na zakupy spożywcze i pamiątkarskie.
Zmiennocieplny prysznic, masaż… Trzeba zwalczyć jakoś ten ból, bo na jutro zapowiada się przepiękny dzień!
Zdjęcia ze Svolvaer zrobione 2 dni później, przy nieco ładniejszej aurze.