Podobało nam się autostopowanie, ale byliśmy już tym troszkę zmęczeni. Czekało nas prawie 1700km drogi powrotnej do Polski… Wpadliśmy na genialny pomysł wzięcia promu z Dubrownika do Rijeki, żeby choć trochę skrócić sobie to łapanie, a jednocześnie zdobyć nowe doświadczenie i nową perspektywę podziwiania chorwackiego wybrzeża.
Zakupiliśmy oczywiście najtańsze bilety, które nie gwarantowały żadnych miejsc, to znaczy siedziało się na ławkach pokładowych lub leżało się na własnych karimatach. Była pełnia lata, ciepłe noce, więc opcja całkiem kusząca. No i płynęliśmy głównie nocą, więc problem z szukaniem miejsca noclegowego z głowy.
Prom nazywał się Liburnija i jak właśnie doczytałam, był to pierwszy prom Jadroliniji, wybudowany w Holandii w 1965 roku. Zachował styl starego statku pasażerskiego. Może zabrać na pokład 671 pasażerów (nie wiem, jak to liczą) i 100 samochodów.
Wieczorem rozkoszowaliśmy się widokami, potem rozłożyliśmy się na karimatach pod gwiazdami. Pamiętam, że udało nam się nawet cichaczem wejść do jakiejś pustej kabiny i wziąć prysznic…