Pierwsze wrażenie? Hmm, dość przygnębiające, bo tak szaro-czarno i brak zieleni rzuca się w oczy. Wyspa wulkaniczna pełną gębą.
Postanowiliśmy wypożyczyć auto i z noclegu-bazy robić wypady. Tomek skorzystał z oferty Ryanaira i płaciliśmy ok.20 euro za dzień. Na booking.com znaleźliśmy niedrogi nocleg w Tabayesco, na uboczu. Tego właśnie szukaliśmy, miejsca z dala od resortów. Dom położony był na wzgórzu, więc mieliśmy piękne widoki na morze. Najbliższa plaża w Arrieta okazała się chyba najbrzydszą na wyspie, ale i tak każdego dnia byliśmy gdzie indziej, więc nam to specjalnie nie przeszkadzało. Sam apartament miał wszelkie wygody, poza klimatyzacją, co okazało się niestety bardzo uciążliwe. Słupki rtęci szybowały w górę wyżej, niż zwykle, a powietrze stało w miejscu. Duchota wewnątrz, pomimo wiatraków, nie pozwalała nam się porządnie wyspać.
Pierwszy snorkeling, w miejscu zwanym Punta Mujeres, okazał się dość pechowy. Można tu kąpać się w przybrzeżnych basenikach, ogrodzonych kamiennymi murkami. Jest tu bezpiecznie, ale też mało ciekawie pod względem życia podwodnego. Wypłynęliśmy więc poza nie. Tomek miał atak paniki, kiedy to zalała go fala, a on stracił oddech. Zrzucił swoją maskę z Decathlonu (nawiasem mówiąc, super wynalazek!) i zaczął się łapać byle czego, czyli ostrych skał. Efekt można zobaczyć na fotce...
Potem już klasyka Lanzarote. Jedziemy najpierw na podbój jaskiń. Pierwsza to Jameos del Agua. Duża grota wypełniona jeziorkiem, zamieszkałym przez białe krabiki, które za nic nie chcą się pozować do zdjęć. Jest tu też sala koncertowa z podobno super akustyką. Druga – Cueva de los Verdes – jest ciekawa i ładnie oświetlona. W najciekawszym miejscu stajemy na mostku przed przepaścią. Kompletna cisza. Nagle przewodnik rzuca przed siebie kamień i słyszymy plusk wody. Okazuje się, że to nie przepaść tylko odbicie w idealnie płaskim lustrze wody sprawia takie wrażenie. Kapitalny efekt.
Na Mirador del Rio wieje nieziemsko, ale widoki kapitalne. Mimo braku zieleni okolica ma swój niepowtarzalny urok. Siedzimy tam i siedzimy...