Oni chyba sie jednak uparli! Nie dosyc, ze nie zdazylismy o planowanym czasie wyjechac z Kawaguchiko, to nasz kolejny autobus postaral sie, zebysmy nie zdazyli na przelozony juz i tak pociag z Kofu. Ale ok. Dosyc o autobusach. Decyzja, zeby robic wszystko, aby juz do nich wsiadac, zostala podjeta.
Nasz kolejny punkt japonskiego programu przewidywal zobaczenie jednego z oryginalnych zamkow samurajskich. Padlo na Matsumoto. Juz nie bylo najmniejszego problemu, zeby tam dojechac z Kofu pociagiem. Szybko, sprawnie, wygodnie. Miasto okazalo sie bardzo fajne. I slowo "fajne" jest chyba najbardziej odpowiednie. Kilka razy wczesniej zdarzalo sie nam podobne odczucie, jakiego doswiadczylismy wlasnie w Matsumoto. Wjezdza sie do jakiegos miejsca i sie czuje, ze jest fajnie. Nic specjalnego, zadnych ochow i achow, najzwyczajniej w swiecie jest milo, przyjemnie, fajnie. I wlasnie takim miejscem (przynajmniej wg naszego odczucia) jest czesc Matsumoto, po ktorej sie poruszalismy. Rowniez Matsumoto Tourist Hotel okazal sie calkiem trafionym pomyslem. Mielismy pokoj z dwoma lozkami i lazienke dla siebie!! A to w Japonii wcale nie jest takie oczywiste. Z tym hotelem udalo nam sie ze sniadaniem. Mozna bylo za dodatkowych kilkaset jenow wykupic poranna wyzerke w przyhotelowej knajpce. Mi sie podobalo. Styl japonski i europejski; jajka, kielbaski, ryze, warzywa, sosy, tosty itd. Danusia oczywiscie zawsze musi wymyslac... No i wybrala sobie np polprzezroczysta niby-galaretke, wygladajaca jak przegotowana kaszka manna. Tyle ze prawie przezroczysta i kompletnie bez smaku. Skoro z tym nie trafila, to wybrala sobie jajeczko. No bo jak to na sniadanie przystalo - jajeczko to dobra rzecz! Tyle, ze wybrala sobie jajeczko surowe....... I jak sie pozniej okazalo, to to surowe jajeczko bylo generalnie w komplecie z ta niby-galaretka, bo nalezalo jedno z drugim wymieszac i ponoc pycha! Ale ja sobie jakos tej pychoty nie wyobrazam! Cale szczescie moj zaladek podpowiada mi zazwyczaj calkiem smaczne dania, choc nie zawsze wygladaja dobrze...
Ale zamek. Centrum Matsumoto bardzo kompaktowe, proste w nawigacji, odleglosci pomiedzy hotelem, dworcem i zamkiem - spacerowe. Do zamku wiec z nogi na noge, pogoda przyjemna, okolica tez. Przed wejsciem na jego teren Danusia wypatrzyla budke, w ktorej swoje stanowisko mieli darmowi przewodnicy, m.in. angielskojezyczni. To byla jakas wolontariacka organizacja, ktorej celem bylo promowanie Matsumoto, zamku i takie tam. Bylem dosc sceptycznie nastawiony do korzystania z tego typu uslug. A bo to moze gadac za duzo, a moze spedzimy tu za duzo czasu, bedziemy musieli za tym kims chodzic, zero samodzielnosci... Generalnie krecilem nosem, ale Danuta sie uparla. Ok. Podeszlismy do tej budki i natychmiast z jej wnetrza wyskoczyl przynajmniej stuletni dziadek i cos zaczal do nas gadac w kompletnie niezrozumialym jezyku, wiec obstawialem japonski. Danusia zaczela mu tlumaczyc, ze bysmy chcieli takiego darmowego przewodnika, ktory po angielsku moglby nam cos o zamku opowiedziec i oprowadzic po jego zakamarkach. A Dziadek na to, ze to ON jest tym ANGIELSKOJEZYCZNYM przewodnikiem! Zaczalem uciekac, ale Danka dala rade mnie zlapac. Ja faceta kompletnie nie rozumialem! On twierdzil, ze to angielski... ale nie bylem tego taki pewien. Ale jak sie juz Danka uparla, to lipa. No i zaczelismy spacerek z tym panem. Co najmniej sto lat, nie wiecej niz 150cm wzrostu i jego opowiesci.
Jeden z zaledwie czterech, oryginalnie zachowanych zamkow w Japonii. Pozostałe, jako że w dużej mierze budowane z drewna, paliły się w okresach intensywnych wojen i to co oglądamy obecnie, to tylko rekontrukcje. Ten, jako jeden z nielicznych, cudem ocalał. Zwany również "Zamkiem Kruków" za względu na czarny kolor ścian zewnętrznych. Piekny, pięcio- kondygnacyjny budynek, z jednym ukrytym pietrem - zbrojownią i skarbcem. Zbudowany na podmokłym terenie, stąd wewnatrz ma kilka pilarów, a nie jeden centralny, jak reszta japońskich zamków. Szeroka fosa dookola. Ogladamy pokój, gdzie władcy pozbawieni nadziei, popełniali rytualne seppuku na miekkiej poduszce. Kawałek dalej wychodzimy na otwarty balkon, gdzie pełniono wachty.
Tutaj samurajowie widzieli 3 ksiezyce – mowi Dziadek – wiecie jak to było mozliwe?
No, ten na niebie, odbicie w wodzie i...w kieliszku sake - udało mi się zgadnąć :-)
No ale sam Dziadek!!! Rozkrecil sie na maksa! Ale tak bardzo pozytywnie! Po kazdym zdaniu rozumielismy go coraz lepiej. Zaczelismy sie usmiechac, dopytywac o drobiazgi (co go bardzo cieszylo), zaczelismy z nim rozmawiac. Spedzilismy z nim ponad dwie godziny, I to byly fantastyczne dwie godziny! Przesympatyczny, uroczy czlowiek. Pelen pozytywnej energii, zapalu do tego, co robi, bardzo otwarty i cieply. Gdyby chcial, to dalbym mu sie adoptowac! Ale chyba tez mu bardzo do gustu przypadlismy, bo juz na sam koniec, kiedy przyszedl czas pozegnan, prawie ze lazami w oczach, wyjal ze swojej naramiennej torby male zawiniatko. Ostroznie nam to wreczyl i powiedzial, ze to jest wlasnorecznie zrobione przez Jego Zone jedwabne etui na chusteczki, ktore ma podarowac komus szczegolnemu. No i padlo na nas... Nie powiem, tez mnie cos za gardlo chwycilo. Ale chyba dla takich wlasnie momentow warto byc w drodze, warto podrozowac. Niesamowity czlowiek, cudowne doswiadczenie. To jedna z takich chwil, o ktorych bedzie sie pamietac do konca zycia. W zamian Dziadek poprosił tylko o przesłanie mu na mejla kilku zdjec z nami i z nim w roli glownej. Wręczanie jakochkolwiek napiwków zakazane odgórnie. Co za miła odmiana... Ile to razy na naszych szlakach spotykaliśmy „free guides”, którzy po nachalnym oprowadzeniu nas po jakimś miejscu, natarczywie domagali się nagrody. Ech, ta Japonia!
Musielismy tego dnia przyspieszyc troche nasze ruchy. Spedzilismy w Zamku wiecej czasu niz planowalismy (ale kazda sekunda tego czasu byla niesamowita!), ale teraz musielismy sie uwijac. Danusia odwiedza jeszcze pobliskie Matsumoto City Museum (w cenie biletu do zamku), gdzie na niewielkiej przestrzeni zgromadzono sporą kolekcję ciekawych eksponatów. Podobno bardzo ciekawe!
Krotki spacer wzdluz sklepikow przy rzece, gdzie królują żaby pod każdą postacią, wielkie miski zupy w przydworcowej knajpce, powrot do hotelu, odbior bagazy i pociagiem do nastepnego, wybranego przez nas, miejsca na mapie Japonii.