no i tak, jak w tytule! Już nam się podoba!:)
Wylądowaliśmy w Faro bez problemów. Szybko wypłaciliśmy pieniądze, odnaleźliśmy autobus do miasta i po kilkudziecięciu minutach byliśmy już w samym centrum.
Upał i wilgotność! To pierwsze wrażenie jakiego doświadczyliśmy. Poczuliśmy się jak w niektórych częściach Azji i jakoś tak sympatyczniej nam się zrobiło...:)
Z racji tego, że do Faro docieraliśmy dosyć późno, zdecydowaliśmy się na pierwszy nocleg właśnie tutaj. Nie było już ani pociągów, ani autobusów do Lagos, a hotelowy transfer kosztował 60 euro i stwierdziliśmy, że to zdecydowanie za dużo. Plan był więc taki, żeby w Faro przespać się tylko i rano ruszać do miejsca docelowego. Nie byliśmy więc też jakość szczególnie wybredni prze wyborze hotelu. Padło na Faroway Hostel usytuowany bardzo blisko dworca autobusowego i kolejowego, a dodatkowo w samym centrum miasteczka. Samo miejsce średnie, ale jak na jedną noc, zupełnie wystarczało:) Było dobre śniadanko, kapitalne miejsca do posiedzenia na dachu i zakręcony trochę, ale tak pozytywnie!, właściciel:)
Faro jako takiego nie mieliśmy w planach wakacyjnych, więc też nie poświęciliśmy temu miasteczku zbyt wiele czasu. Tylko tego wieczora, kiedy dotarliśmy do Portugalii, zrobiliśmy krótki spacer mozaikowymi uliczkami starej części miasta. Spokojnie, przytulnie, sympatycznie, Tak by można w skrócie scharakteryzować to miejsce. No i ta pogoda!!! Przy bramie od naszego hostelu była apteka, a jak to apteki mają ostatnio w zwyczaju, nad wejściem do tejże był neonik wyświetlający aktualną godzinę i temperaturę.... 29 stopni! Wieczorem! I gekony na ścianach! To nam się naprawdę bardzo podobało!
Następnego dnia już siedzieliśmy w zwyczajnym pociągu i za 7 euro byliśmy w drodze do Lagos!