Geoblog.pl    gryka    Podróże    Trochę Meksyku i odrobinka Kuby 2013    Habanaaa Viejaaa!!!!!!!!!!!!! i trochę plaży
Zwiń mapę
2013
12
mar

Habanaaa Viejaaa!!!!!!!!!!!!! i trochę plaży

 
Kuba
Kuba, Havana
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9987 km
 
Gdybyśmy wiedzieli, jak jest na Kubie, to byśmy zdecydowanie wybrali odwrotne proporcje w czasie naszej wyprawy... Więcej Kuby a mniej Meksyku!!...
Meksyk nas ogólnie nie powalił, mimo kilku super miejsc. Może dlatego, że był podobny klimatem do krajów Ameryki Południowej, który już znaliśmy.
A Kuba... Po prostu jest INNA!
Ale od początku...
Bilety do Havany kupiliśmy dopiero będąc w Meksyku, po upewnieniu się, że nie potrzebujemy mieć wizy, a wystarczy kupić przez internet bilet lotniczy z Cancun do Havany (Cubana Airlines, cena zawsze podobna ok.280- 330 USD powrotny) po czym chwilę przed odlotem przedstawić pani w okienku kubańskich linii lotniczych potwierdzenie zakupu biletu i swój paszport i wykupić "tarjeta turistica", czyli po prostu bilet wstępu na Kubę, lub jak kto woli, coś w rodzaju wizy. Tak też zrobiliśmy.
Prosto z Playa del Carmen jedziemy na lotnisko w Cancun, załatwiamy formalności i wsiadamy na pokład samolotu. Maszyna jest niewielka i choć lot jest króciutki (niecała godzina), to mamy mały stresik, bo wpada w niezłe turbulencje i trzęsie nieziemsko. Lądujemy szczęśliwie na kubańskiej ziemi:-)
Mamy wykupiony nocleg w rejonie ambasad w dzielnicy Miramar, w Casa del Arte, pensjonacie prowadzonym przez młode małżeństwo (płacimy po negocjacjach 30$ za pokój na 3 osoby za noc). Wprawdzie nocleg wygodny, a śniadania wyśmienite (zawsze jakieś jajka, pieczywo, dobra kawa, świeże soki i owoce!; płatne dodatkowo 5$), ale gospodarze mało pomocni, a lokalizacja niefajna, bo wszędzie na tyle daleko, że trzeba jeździć taksówkami. Następny raz poszukalibyśmy na pewno jakiejś casa particular (kwatery prywatnej oznaczonej znaczkiem - niebieska "parasolka" na białym tle) w starej Havanie (Havana Vieja).
Pierwszego wieczoru wybieramy się piechotą w stronę Malecon, ale okazało się, że wskazano nam złą drogę i po przejściu kilometrów ciemnymi uliczkami wśród starych, stylowych willi i potem brzegiem morza i kanałów, obok opuszczonych hoteli-wieżowców, w końcu docieramy gdzieś, gdzie możemy się czegoś napić, a w pobliżu jest luksusowy klub, gdzie grają na żywo. To nasz pierwszy kontakt z kubańską muzyką na żywo i jesteśmy kompletnie pozamiatani! Co za żywioł, co za energia!
Następnego dnia planujemy już konkretne zwiedzanie Starej Havany. I jesteśmy oczarowani! Oczarowani klimatem, oczarowani pogodą ducha Kubańczyków i ich niespiesznym stylem życia, oczarowani muzyką, dobiegającą naszych uszu z każdego niemal zakątka, oczarowani, rzecz jasna, amerykańskimi starymi autami (warto się pospieszyć, bo od kiedy zniesiono zakaz importu nowych aut, coraz więcej widać ich na ulicach i za parę lat może stare samochody będą już tylko atrakcją dla turystów?...), oczarowani historią, która unosi się tu namacalnie w powietrzu... Tak, oczywiście, Havana to też porażająca bieda, pensje, za które ledwo starcza na jedzenie, budynki dosłownie rozlatujące się w oczach... Havana i Kuba ogólnie to miejsce, gdzie trudno jest żyć, stykając się na co dzień z milionem restrykcji, zakazów i nakazów, z ogromną biurokracją. Widzieliśmy puste sklepy (jak u nas za komuny), gdzie dosłownie nie było żadnego towaru!... (Turysta za walutę CUC, którą operuje, może generalnie kupić w sklepach co potrzebuje).
Zabytkowe centrum Havany jest obecnie jednym wielkim placem budowy. Rozkopane ulice, odmalowane kamieniczki (często tylko od strony ulicy), a za rogiem pękające ściany...
Niesamowity jest Malecon, czyli ulica-promenada wzdłuż wybrzeża, miejsce spotkań towarzyskich. Mijamy paru muzyków, którzy siedzą na murku i grają. Po prostu. Grają z potrzeby grania, bardziej dla siebie chyba, niż dla innych. Tu jakiś saksofonista, gdzieś indziej ktoś na gitarze. Ulicę regularnie zalewają fale morskie. I promenadę ze spacerowiczami też:-)
Po starej Havanie najlepiej chodzić pieszo. Warto zagłębić się w boczne uliczki i podpatrzeć zwykłe życie. Można tak chodzić godzinami, wejść co jakiś czas do zabytkowego kościoła, usiąść gdzieś na jakiejś ławce i posłuchać grajków czy obejrzeć stare książki na targu.
Na dłuższych odcinkach zwykle poruszaliśmy się taksówkami. Zwykle marki łada, bo były najtańsze. Raz przejechaliśmy się bardziej klasycznym modelem z lat 60-tych (wersją mało luksusową;-) i trzeba przyznać, że pomimo popękanych szyb i odpadających klamek itp., bardzo było wygodnie!
Drugiego dnia odkryliśmy, że w Havanie warto jest poruszać się autobusami turystycznymi, które jeżdżą po 2 trasach, widoczki są z góry super, a cena niższa, niż taksówki. Można nimi dojechać nawet na plaże, co też uczyniliśmy (choć powinno się kupić na każdą trasę oddzielny bilet, nam się udało przemycić na jeden:-)). Jeśli ktoś, tak jak my, nie ma czasu na eksplorację Kuby poza Havaną (oj oj, żałujemy!!), to warto chociaż liznąć podmiejskich plaż (Playas del Este). Morze przeurocze, piaszczyste plaże i palmy i wszystko godzinkę drogi od miasta! No, do idylli to daleko, bo plaże dość zaśmiecone, ale i tak było super odpocząć od miasta. Hotele nadmorskie w rejonie Playas del Este wyglądały dokładnie jak na czarno-białych pocztówkach z lat 60-tych... Niestety nie udało nam się wykąpać, bo były za duże fale. Za to do teraz mam pamiątkę z kubańskiej plaży... Tak wielką radość sprawił mi widok turkusowego morza, że zaczęłam biec jak szalona w jego kierunku i... nadziałam się boleśnie na wystający z piasku korzeń... Do wieczora już kulałam.
Spacerując po starej Havanie nie da się nie wejść do jakiegoś lokalu, żeby posłuchać porywającej muzyki. Raz daliśmy się poprowadzić naganiaczowi. Zamówiliśmy po cuba libre i czterech muzyków grało tylko dla nas! Dawali czadu, trzeba przyznać i nawet daliśmy się namówić na kupno płyty CD... choć w domu okazało się, że nagrania nie są już tak porywające jak to, co słyszeliśmy w knajpce. Ale absolutnie nie żałujemy zakupu - dla nas nie był to majątek, a dla nich zawsze jakiś konkretny grosz!
Chcieliśmy też koniecznie odwiedzić jeden ze słynnych klubów nocnych - Casas de la Musica. Padło na ten najbliższy naszego noclegu - w dzielnicy Miramar. Wiedzieliśmy, że obok słynnego lokalu jest też inny klub taneczny, gdzie można się bawić od 5 po południu. Zanim jednak dotarliśmy do domu po plaży i ogarnęliśmy się, byliśmy na miejscu ok.20. Kupiliśmy bilety wstępu i weszliśmy do środka. To był szok! Niesamowity tłum tańczących jak w transie ludzi... Muzyka sama porywała do tańca, a ja z moim uszkodzonym palcem u stopy ledwo mogłam chodzić...:-( Usiadłam więc przy barze (cudem zwolniło się jedno miejsce), popijałam cuba libre i chłonęłam nieziemską atmosferę tego miejsca. Dasa poszła w tan. Tomek zahipnotyzowany stał, a właściwie podrygiwał w rytm muzyki, dotrzymując mi towarzystwa. Godzina 21 - cisza. Nagle, w jednej sekundzie wszystko się kończy, wszyscy zbierają się do domów. Jeden z Kubańczyków, widząc nasze zdezorientowanie zagaduje nas po angielsku. Wyjaśnia nam, że tak to tu wygląda, można się bawić do 21. Następnego dnia trzeba iść do szkoły/pracy, więc nie można balować do rana. Miasto idzie spać. Z wyjątkiem klubów nocnych, gdzie może bawić się elita... Świetnie nam się rozmawia z naszym nowym znajomym, gadamy trochę na dworze, po czym on proponuje, żeby wejść na kawę do budynku obok i poczekać godzinkę zanim będziemy mogli wejść do ekskluzywnego klubu z latynoskimi tańcami. Gość jest nauczycielem, informatykiem i artystą, ale zarabia marne grosze. Okazuje się, że dzisiejszy występ kosztuje 25$ od osoby (cena zależy od zespołu jaki występuje)! Kubańczyk od razu stwierdza, że absolutnie nie stać go na taki wydatek. My rozważamy opcję kupienia 4 biletów (1 dla niego), ale ostatecznie stwierdzamy, że cena jednak jest zaporowa, a na dodatek elity zjeżdżające się na występ, wysiadające z limuzyn i ubrane w najnowsze kolekcje odzieży, zniechęcają nas dość skutecznie (choć nasz zwykły strój nie byłby przeszkoda formalną, to dziwnie byśmy się czuli). W trakcie pobytu w klubie trzeba by przecież wypić też jakieś drinki i za nie pewnie słono zapłacić... Szkoda wielka, bo przeżycie pewnie było by niezapomniane... Mamy jeszcze nadzieję, że spędzimy ten czas razem z naszym nowym znajomym, jedziemy razem taksówką w 3 miejsca, gdzie jest szansa, że będzie coś jeszcze otwarte, ale niestety nic z tego. Wszystkie lokale pozamykane. Miasto śpi. Odstawiamy naszego Kubańczyka do domu i sami też wracamy na nocleg.
Ech, można by jeszcze pisać i pisać...
Kuba jest jednym z naszych ulubionych miejsc na Ziemi:-) Może tu jeszcze kiedyś wrócimy?...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (210)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2013-09-08 19:41
Fotograficzna uczta WSPANIAŁA!!!.
Życzę kolejnego...urlopu,wyjazdu,wyprawy gdziekolwiek w świat.
Będę czekać na kolejny wpis na blogu.Mam nadzieję ,że wiedzie Wam się OK?!
Za dzisiaj bardzo dziękuję,
pozdrawiam
 
BPE
BPE - 2014-03-16 12:47
ach ta Kuba.....nasze marzenie.........może w końcu stanie się realne....
Wspaniałe zdjęcia :-))
 
 
zwiedzili 27.5% świata (55 państw)
Zasoby: 586 wpisów586 651 komentarzy651 10301 zdjęć10301 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
30.08.2024 - 23.09.2024
 
 
17.09.2023 - 03.10.2023
 
 
22.10.2022 - 22.10.2022