Valladoid jest bardzo przyjemnym, spokojnym miasteczkiem. Samo w sobie nie stanowi jakiejś szczególnej atrakcji, ale jest super bazą wypadową do okolicznych cenotów czy ruin. Śpimy w Hostal del Fraile, przyjemnym, kameralnym hostelu ze śniadaniem, mini basenem i hamakami, w pokoiku na piętrze, do którego prowadzą mega kręte i wąskie schody.
Decydujemy się na taksówkę do cenotów (na 3 osoby wychodzi mniej więcej ta sama cena co wypożyczenie roweru, dzień jest gorący, a trasa nieszczególnie ciekawa dla roweru). Cenoty Samula i X'keken są obok siebie. Cenoty to studnie krasowe w skale wapiennej, czyli naturalne podziemne baseny z krystalicznie czystą wodą. Taksówkarz czeka na nas na miejscu, standardowo czeka godzinę, na nas zgodził się poczekać 2h:-) Za wejście trzeba zapłacić, ale w zamian otrzymujemy nie lada atrakcję! Cenoty są genialne! Szczególnie rozwala nas X'keken, gdzie jesteśmy sami :-), a formy krasowe bardziej imponujące. Woda jest przyjemnie chłodna, między nogami pływają rybki, a wokół jaskiniowe cuda. Po prostu bajka!
W drugiej cenocie (chyba z wrażenia:-)), Tomek zostawia swoje kąpielówki... Na szczęście ma jeszcze jedne.