Ruiny w Palenque to zdecydowane must see Meksyku. Jeśli ktoś lubi klimaty kambodżańskiego Angkoru, czyli ruiny zarośnięte dżunglą, możliwość powspinania się na piramidy i pobawienia się w odkrywcę, nie będzie zawiedziony. Niektóre konstrukcje są naprawdę imponujące, warto zajrzeć też do pobliskiego Muzeum Majów.
Do Palenque dotarliśmy oczywiście autobusem nocnym. Na długich trasach często nie ma wyjścia, a poza tym oszczędza się na noclegu. Autobusy różnią się znacznie cenami i standardem. Najdroższe i najbardziej luksusowe są ADO, więc jeśli ktoś nie chce wydawać fortuny na przejazdy, niech lepiej unika tej linii (jak jest oczywiście alternatywa).
Samo miasteczko Palenque nie jest szczególnie ciekawe, ale jest fajną bazą wypadową do pobliskich wodospadów Misol Ha, kaskad Aqua Azul czy ruin Bonampak (z pięknymi podobno malowidłami) i Yaxchilan.
Śpimy w niedrogiej noclegowni - Posada los Angeles, która ma podstawową zaletę, że jest blisko dworca. Mamy pokój nie od ulicy, więc jest w miarę cicho.